z cyklu • HISTORIA • WYWIAD CO Z NASZĄ PAMIĘCIĄ? (NR 21) 08.04.2013rozmawia Marek Surzyn Chyba nikogo nie trzeba przekonywać, jak ważna jest pamięć historyczna - nie można się przecież odciąć od korzeni. To właśnie pamięć i miejsce determinują istnienie człowieka w czasie i przestrzeni. Wydaje się jednak, że spora część współczesnych Polaków zaczyna zajmować w odniesieniu do historii i jej ocen stosunek obojętny wybierając najczęściej nawet nie przyszłość, a teraźniejszość. Wiele jest przyczyn tego stanu rzeczy, nie można jednak uczciwie myśleć o przyszłości nie znając przeszłości. I tutaj staje się konieczna odważna polityka historyczna, która stale przypominać będzie nasze dzieje, bez relatywizmu i utartych sloganów. O tym, jaka jest rzeczywistość, rozmawiamy z Joanną Bojarską- Syrek, byłą dyrektor Muzeum Historycznego m.st. Warszawy. Marek Surzyn: Zaskoczyła nas Pani swoją nagłą rezygnacją ze stanowiska dyrektora Muzeum Historycznego m. st. Warszawy. Czy nietaktem będzie zapytać o powody?
Joanna Bojarska-Syrek: Przede wszystkim bardzo dziękuje za zaproszenie. Co do mojej nagłej rezygnacji - mogę jedynie powiedzieć, że dla mnie ona także była nagła i niespodziewana. Po prostu otrzymałam propozycję nie do odrzucenia motywowaną innym spojrzeniem organizatora, czyli Miasta Stołecznego Warszawy na profil działalności Muzeum Historycznego m.st Warszawy - a moja osoba nie łączy się z nowym spojrzeniem na tę sprawę. O tyle było to paradoksalne, że w tym właśnie dniu, w którym "zaproponowano" mi przejście na emeryturę, otrzymałam dla muzeum 7 nagród Urzędu Marszałkowskiego - "Wierzba" - przyznawanych za wybitne wydarzenia muzealne, co owocowało również nagrodami finansowymi wynoszącymi łącznie 55 tysięcy zł.
MS: Pani relacje z Muzeum to już, nomen omen, historia, ale mnie właśnie interesuje fakt z czasów, kiedy Pani nim zarządzała. Słyszałem, że kilka lat temu z okazji Nocy Muzeów miała miejsce ekspozycja dotycząca Radzymina. Czy mógłbym prosić o trochę szczegółów?
JB-S: Muzeum Historyczne m. st. Warszawy w moim rozumieniu powinno przedstawiać i opowiadać w szerokim aspekcie dzieje tego miasta i wszystkich ważnych wydarzeń związanych z Warszawą, a poprzez Warszawę z historią naszego kraju. Noc Muzeów to czas, kiedy bardzo wiele osób je odwiedza, to czas, kiedy w sposób bezpośredni i interaktywny można przybliżyć odwiedzającym nas gościom ważne i czasem niestety znane jedynie powierzchownie wydarzenia. Postanowiliśmy właśnie w Muzeum Ordynariatu Polowego, które zajmuje się tematyką wojska, a przede wszystkim mało znanego fragmentu naszej historii, czyli roli kapelanów wojskowych i wojennych przy armii, co w przypadku Bitwy pod Radzyminem nie było bez znaczenia, pokazać i przybliżyć to ważne wydarzenie. Było to w roku 2010, czyli rocznicowym. "Spotkanie" to zawierało trzy samoistne elementy:
1. Pokaz filmu "Bitwa Warszawska" w reżyserii J. Nowaka Tyszowieckiego nakręconego w konwencji filmu niemego. Film ten oparty był na dokumentach polskich i rosyjskich i przybliżał polsko-rosyjskie konflikty roku 1920. Wyświetlany był na dużym ekranie zainstalowanym przed Katedrą. Przed ekranem ustawiono krzesła dla widzów, którzy mogli oglądać go w dowolnym momencie, bo projekcja była tzw. zapętlona i trwała przez całą Noc Muzeów.
2. Na Placu Krasińskich zainstalowano "punkt werbunkowy" stylizowany na podobne miejsca z Warszawy roku 1920, w którym rozdawano propagandowe ulotki (reprinty tych oryginalnych), a także pamiątkowe legitymacje Armii Polskiej z tego okresu. Do jego odwiedzenia zapraszali wolontariusze ubrani w mundury i krążący po ul. Długiej - oni także nawoływali do wstąpienia w szeregi armii. Akcja ta cieszyła się dużym powodzeniem i miała również wymiar edukacyjny - przy okazji w odpowiedzi na pytania zainteresowanych można było przekazać wiele wiadomości o tej epoce i samym wydarzeniu.
3. Trzecim punktem tego przedsięwzięcia była strategiczna gra w kapsle nawiązująca do klasycznej, trochę zapomnianej zabawy. Rozgrywana była na specjalnie przygotowanych planszach odwzorowujących tereny zmagań pod Ossowem i Radzyminem. Polegała na wyeliminowaniu jednostek wroga poprzez celne uderzenie ich własnymi jednostkami (kapslami za pomocą pstryknięcia).
Tak oto w sposób prosty i dostępny udało się przekazać wiele ważnych historycznych treści. Frekwencja w Muzeum Ordynariatu tej Nocy Muzeów wyniosła ok. 5 tysiecy, a to chyba mówi samo za siebie.
MS: Wiem, że prosiła Pani o pomoc w tworzeniu ekspozycji burmistrza Radzymina Zbigniewa Piotrowskiego. Jak wyglądała ta współpraca?
JB-S: Rozmawiałam z burmistrzem Radzymina o wspólnej ekspozycji i działaniach w Radzyminie przy pomocy Muzeum, ale na rozmowach się skończyło. Dostałam miły list z podziękowaniem za akces współpracy, ale do takowej nie doszło.
MS: Dzisiejsze władze budują boiska, parki wodne, organizują historyczne hucpy, inscenizacje itp. Równocześnie niszczeją ruiny grodów, zamków, pałaców, zasypuje się wieloletnie wykopaliska, zamyka biblioteki. Z własnego pola wiem, że eliminuje się kulturę polską zastępując ją zagraniczną. Czy to samo ma miejsce w sferze historii? Nie rozumiem tej dominacji multi-kulti z przewagą amerykańskiej w strefie publicznej, przecież wywodzimy się z tradycji romańskiej. Dlaczego zbudowano wioskę indiańską na Placu Zamkowym, a nie gród piastowski? Na drugim biegunie mamy obraz jak w TVP Historia - szeroko pojęta walka z komunizmem, holocaust, jakby historia Polski miała sto lat. Co Pani o tym sądzi?
JB-S: Tak, to smutne i dziwne zjawisko - jakbyśmy się wstydzili naszej historii, szli w tzw. nowoczesność, często w gadżeciarstwo. Trochę chyba zagubiło się to, co zawsze stanowiło treści wartościujące muzea czy sposób przedstawiania historii, bo to ona świadczy o nas - nasza z nią tożsamość, jak też tożsamość z miejscem jest społeczeństwu bardzo potrzebna. Świadczy o tym rosnąca stale tendencja do zakładania muzeów miast, muzeów dzielnic - ludziom to jest potrzebne. Ciągle spotykałam się z tego typu sugestiami i potrzebami - chociażby nieodzowność Muzeum Warszawskiej Pragi, prośba o zorganizowanie Muzeum Ochoty czy Ursusa. I to nie zawsze chodzi o supernowoczesne, często gubiące pewne treści realizacje, choć multimedia są potrzebne - one jednak nie powinny zastępować obiektu, lecz uzupełniać treści przez niego wyrażane. Niestety dzisiaj nowe podejście do muzealnictwa często wymusza chęć zarabiania, a muzeum przecież - także zgodnie z Ustawą o Muzeach - nie jest instytucją zarobkową. Istnieje tendencja zarabiania poprzez sprzedaż gadżetów, spotkania, kawiarnie. Wystawy, niestety, nie zawsze są dla dzisiejszych mocodawców najważniejsze, jak również udostępnianie zbiorów. I często, mimo wielkich słów o kompetencjach, te kompetencje są nikłe, agresywne, a co najważniejsze - absolutnie pozbawione pokory i wiedzy - po co i dlaczego pracuje się w muzeum. Nie dotyczy to oczywiście wszystkich muzeów i ich doskonałych fachowców - bardziej może pewnej arogancji władzy i braku szacunku dla sprawdzonej już wiedzy.
MS: Dziękuję za rozmowę.
Biogram Joanny Bojarskiej-Syrek na stronie Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego www.kul.pl |