z cyklu • SAMORZĄD KONIEC RADZYMIŃSKIEJ WERSJI PROGRAMU RODZINA NA SWOIM? DAJ BOŻE! (NR 7) 02.03.2012Paweł Sieger Przynajmniej od kilku miesięcy wiadomo bardzo powszechnie, że w "państwie radzymińskim" nie dzieje się najlepiej. Rok temu pojawiły się bardzo niepokojące informacje: Gmina totalnie zadłużona, Gmina nie reguluje na czas swoich zobowiązań, radni przyznają, że jest bardzo źle i że nie wiedzieli co czynili akceptując wszystko, co im Imć Burmistrz pod nosy podtykał, itd. Oczywiście, żeby nie było niejasności - według person zarządzających Gminą wszystko było w porządku. A że inwestycje "kaczo" realizowane, że udało się stworzyć "Gminę dwóch prędkości" - w jednych pakujemy kasę, w innych ni hu-hu... - życie! Mimo zapewnień, zaklęć, a nawet modłów okazało się, że najwidoczniej jednak nad Radzyminem czuwa Boża OpaCZność i wszystko zaczęło się rozpirzać - taka piękna katastrofa. I nawet nie chodzi o to, że Burmistrz i Jego Szanowny Zastępca nadają się do zarządzania czymkolwiek bardziej skomplikowanym niż młotek jak żółw do sprintu. Chodzi o to, że:
- z jednej strony wspierały i wciąż wspierają ich destrukcyjne dzieło "wybitne siły fachowe" w postaci niektórych urzędników (np. Skarbnik Gminy, czy Radczyni Ż...)
- a z drugiej "wysokich" lotów gminne kombinacje koalicyjno-rodzinno-znajomościowe [czyli "polityka" przez duże "do d..."] spowodowały, że ekonomicznie to leżym i kwiczym.
Lewe przetargi i inwestycje, wydawanie pieniędzy niezgodnie z prawem, bezmyślne projekty kolejnych budżetów, kupowanie poparcia przez pakowanie milionów w wybrane miejscowości - nie tylko dostępne dokumenty Gminy, nie tylko opinie RIO i raport NIK, ale wypowiedzi samych radnych nie pozostawiają wątpliwości co do tego, jak funkcjonuje Gmina "cudów i cudaczków".
Czy dobrze się stało, że miesiąc temu Przewodnicząca Rady i jej Zastępcy ukatrupili kolejny chory pomysł Burmistrza - pomysł, który nagle znalazł poparcie u części radnych, którzy jeszcze kilka miesięcy wcześniej wieszali psy na Naczelnym Ekonomie nie mogąc mu darować jak zostali przezeń załadowani...?
I cóż się takiego stało? Że nie ma uchwalonego budżetu? I dobrze - zrobi to RIO i jest cień szansy, że przynajmniej ten budżet będzie miał jakie takie umocowanie w rzeczywistości, a nie majakach i wizjach.
I w tej chwili zupełnie nie interesują mnie powody decyzji, która wywaliła w kosmos niestarannie przygotowany "zamaszek staniku". Nie interesuje mnie kto komu, co i w ogóle czy coś obiecał za udział w "przewrociku" - fakt, że nie udało się przykładnie ukarać ludzi, którzy przestali być "przyjaciółmi" Burmistrza (szczególnie Przewodnicząca, której - jak wieść gminna niesie - onże nie może darować doniesienia do Prokuratury; i to doniesienia, które sobie nie umarło a wręcz przeciwnie - kolejne "czynności" są podejmowane...). Nie interesuje mnie też, dlaczego 11 radnych postanowiło nie przyjść na wtorkową sesję. Interesuje mnie tylko, że jedni i drudzy przedryblowali, przedobrzyli, przekombinowali zapominając po co są radnymi - i chwała im za to! Dzięki temu co się ostatnio wydarzyło, lepiej widać kto Gminą "zarządza", a i łatwiej dostrzec, kto i jaką odpowiedzialność ponosi. Albo poniesie... Łatwiej będzie również - i to jest najważniejszy "plus dodatni" - przeprowadzić zmiany, których Gmina potrzebuje, tak jak kania łaknie dżdżu, albo Piękny Radny stanowiska.
Kto ma oczy i patrzy, ten widzi, że zapewnienia o trosce..., przejmowaniu się losem..., działaniach na rzecz... oraz ku..., i że najważniejsze jest dobro Gminy... - to wyborcze pierdoły. I tylko jedno jest prawdą, że skarbem (sukcesem) Gminy są mieszkańcy - ponad dwadzieścia tysi do regularnego golenia. Od lat.
Burmistrz i niektórzy radni sprawiają wrażenie, jakby kontakt z rzeczywistością odzyskiwali na coraz krótszy czas. Zupełnie nie zdają sobie sprawy, że zbyt wiele się wydarzyło, że "tematu" nie da się już zamieść pod dywan, że znalazło się kilka osób, które nie odpuszczą - jedni, bo chcą mieszkać w Gminie, a nie bolszewicko-bogoojczyźnianym pipidówku, inni, bo chcą upiec swoje polityczne pieczenie, jeszcze ktoś, bo się regularnie wkurzył, że traktują go jak idiotę, któremu można wciskać kit. To se ne vrati.
I na koniec - mam nadzieję, że to nie koniec interesujących wydarzeń w "Gminie cudaczków", a lokalna odmiana programu "Rodzina (co to ja wiem, a ty rozumiesz) na swoim" właśnie sobie zdechła. |