z cyklu • SPOŁECZEŃSTWO • FELIETON KOMU PRZESZKADZAJĄ WALENTYNKI? (NR 5) 03.02.2012Monika Wiśniowska Ledwo z witryn sklepowych zniknął bożonarodzeniowy blichtr, a już mamy nowe szaleństwo. Zewsząd bombarduje nas ogrom gadżetów w krwistej czerwieni - pluszowe misie, serduszka, poduszeczki, kartki, karteluszki... Sprzedawcy zacierają ręce i liczą zyski... W takim razie czy warto obchodzić święto zakochanych? Zwolenników tyle, co przeciwników... Wydaje się, że Walentynki importowano zza oceanu. Rzeczywiście Amerykanie przodują w serduszkowych zakupach, a samych miłosnych kartek pocztowych wysyłają co roku miliard. Tymczasem pobieżny wgląd w historię pokazuje, że najstarsze obchody święta miłości związane były z luperkaliami - rzymskim dniem poświęconym Faunowi i budzącej się do życia przyrodzie. Po wielu stuleciach zwyczaj upowszechnił się w Anglii. Podobno pierwszy miłosny list do żony z okazji Walentynek wysłał uwięziony w londyńskim Tower książę orleański Karol w 1415 r.
Nie bacząc na korzenie trzeba przyznać, że Walentynki zrobiły oszałamiającą karierę. W tym dniu większość skrzynek pocztowych zarzucona zostanie kartkami, a kwiaciarnie i sklepy z gadżetami przeżyją prawdziwe oblężenie. Jak co roku również pojawi się miażdżąca krytyka komercjalizacji symboli, miłośnicy folkloru znajdą w polskich obchodach święta zamach na rodzimą tradycję, a w dziesiątkach kobiecych pism wydrukują łzawo - słodkie teksty przeplatane cytatami z Coelho.
Bez względu na to, jak bardzo kiczowate są pluszowe serduszka, to jednak kupię jedno. Warto pamiętać o naszych Walentyn(k)ach mimo zabiegania i przepracowania. Bo "miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą...
Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma...". Nawet pluszowe serduszko i czerwone bokserki! |