z cyklu • EDUKACJA WITAJ SZKOŁO! - ALE CZY TAK SAMO? (NR 13) 10.09.2012Monika Wiśniowska Po zasłużonym letnim wypoczynku 3 września zabrzmiał pierwszy dzwonek - początek wytężonej pracy dla uczniów, nauczycieli i pracowników oświaty. Obserwując roześmianych uczniów z przejęciem dzielących się wakacyjnymi przeżyciami, niemalże z prędkością światła pędzących do swoich sal lekcyjnych można odnieść wrażenie, że powrót do szkoły to radosny dzień. Czy na pewno? Żegnając się z Państwem ponad dwa miesiące temu moje myśli zaprzątała trudna sytuacja polskiej szkoły. Nie inaczej jest i teraz. O ile radość uczniów może być zrozumiała, zwłaszcza przez pryzmat koleżeńskich spotkań, o tyle nie dziwią również zafrasowane nauczycielskie oblicza. Często trudne warunki lokalowe, nieustannie obiecywane podwyżki, ciągłe reformy, cięcia... Gdzieś w tym wszystkim zginął autorytet nauczyciela, relacja mistrz-uczeń należy już do rzadkości, a pozostaje produkt finalny procesu edukacji. Tylko jaki? Gruntownie wykształcony obywatel czy specjalista od rozwiązywania testów? Niemniej jaki by nie był, będzie bezpieczny. Początek września to czas, w którym decydenci chętnie i właściwie jedynie wówczas zabierają głos w sprawach oświaty. Minister Szumilas ogłosiła ten rok szkolny "Rokiem bezpiecznej i przyjaznej szkoły", na co zostanie wydatkowane 6 mln zł z budżetu państwa. Czy dzięki temu uczniowie przestaną być okradani przez starszych kolegów? Czy pięciolatki przestaną się błąkać bez opieki po korytarzach gmachów zespołów szkół? Czy z kranów popłynie przyjaźnie ciepła woda? Raczej nie tym razem, bo akcja ma mieć wyłącznie charakter edukacyjno- promocyjny (sic!). Pieniądze z kieszeni podatnika zostaną przeznaczone na propagowanie idei sześciolatków w szkole i zachętę do zdrowego odżywiania i ruchu. Dobrze, że chociaż plakaty zakryją obsypujące się tynki.
Z kolei premier Tusk podczas uroczystej inauguracji zachwycał się nową szkołą w Sulęczynie w powiecie kartuskim - jej nowoczesnymi salami, dziennikiem elektronicznym... jednocześnie dając do zrozumienia, że nie będzie nikomu proponował radykalnych zmian, bo najważniejszy jest umiar i powściągliwość. Minister Szumilas w Jarocinie dodała, że dzisiejsza szkoła nie potrzebuje rewolucji - potrzebuje przede wszystkim spokoju.
Tymczasem sytuacja w całym systemie szkolnictwa staje się coraz bardziej skomplikowana i dotyczy raczej fundamentów edukacji we współczesnej - globalnej i skomputeryzowanej cywilizacji. To już jednak temat na oddzielny artykuł.
Z wyżyn władzy zejdźmy na nasze podwórko. Gminie z roku na rok przybywa mieszkańców, ale szkół nie. W istniejących placówkach warunki są trudne: w Zespole Szkół im. Czartoryskiej naukę rozpoczęło 652 uczniów w 16 oddziałach w 11 salach lekcyjnych, w "Stalowej Jedynce" SP1 odpowiednio 614 - 29 - 20, w Gimnazjum nr 1 im. mjr. Waltera 305 - 12 - 9. Jedynie szkołom w Nadmie i Załubicach sal nie brakuje.
Podczas inauguracyjnego przemówienia dyrektor SP nr 1 im. ppłk. pil. Pisarka Elżbieta Jeleń przypomniała, że "głównym celem i zadaniem szkoły jest kształcenie i wychowanie. To miejsce, w którym dzieci powinny poznawać i rozwijać swoje pasje i zdolności. Nauczyciele i rodzice zaś winni stwarzać im możliwości oraz zachęcać i pomagać w rozwoju zainteresowań".
Trudno nie zgodzić się z tymi słowami. Jak jednak realizować te założenia, skoro w naszej gminie zabrano etaty w świetlicach, ograniczono środki na pomoce dydaktyczne, dzienniki elektroniczne, a na każdym kroku każą ciąć koszty i straszą dyscypliną finansową?? Tylko czy można coś jeszcze ograniczyć? W innych miastach padały już tak genialne pomysły, jak choćby sprzątania szkoły przez uczniów, żeby zaoszczędzić na etatach woźnych!
Nam rodzicom pozostaje mieć nadzieję, że mimo trudności radzymińscy pedagodzy staną na wysokości zadania. I pamiętać, że kadencja ministerialnych i samorządowych urzędników nie trwa wiecznie, a kadencja rodzica jest bezterminowa.
|