I po lecie, i po wakacjach. Każdy z nas trudno się adaptuje do "normalnego" życia po letnim okresie wypoczynku. Niektórzy relaksowali się miesiąc, inni tydzień, inni dwa tygodnie, a jeszcze inni wcale. Niezależnie jednak od tego, każdy z nas jeździł nad jezioro, nad rzekę lub do lasu częściej niż w pozostałe pory roku. Z dala od "codzienności", do której we wrześniu wracamy.

Wśród wielu spraw, którymi jesteśmy bombardowani, zdecydowanie największą niechęcią cieszy się polityka. Od EU i Ukrainy mamy jeszcze szansę uciec w piątek na weekend, jeżeli ten będzie słoneczny. Jeżeli nie wyjedziemy, staramy się spotkać ze znajomymi na działce pod miastem lub pojechać na grzyby, ryby... lub cokolwiek innego. Do tego dochodzą sprawy szkolne dzieci, przetasowania w firmach, naprawy w domu... Nie mamy czasu na wielką politykę. Tym bardziej nie interesuje nas ta lokalna.

Wybory samorządowe w najbliższej nam Warszawie mają bardzo długą tradycję.
Można już o nich mówić z chwilą wprowadzenia do Warszawy prawa chełmińskiego, co nastąpiło w wieku XIV. Uprawnieni mieszczanie, patrycjat i pospólstwo brali udział w wybieraniu członków ławy i rady miejskiej, której przewodniczył burmistrz. Porządek ten bez większych zmian funkcjonował do XVIII wieku (Encyklopedia Warszawy, 1975). Czyli wieloletnią demokrację mamy tuż obok za rogatkami Radzymina od wieków. Ale czy się jej nauczyliśmy? Czy przypadkiem wszyscy nie jesteśmy tuż za rogatkami demokracji (nawet jako cały naród), a nie odwrotnie?
Ciekawe jest to, że jeżeli chodzi o Polaków, to wybory samorządowe są najbardziej niedocenianymi wyborami. Zadziwiający jest przy tym fakt, że w rzeczywistości w miejscowości wielkości Radzymina mają one największe znaczenie i największy wpływ bezpośrednio na standard życia każdego mieszkańca!

Wybory samorządowe odbędą się w tym roku 16 listopada, ewentualna druga tura to 30 listopada. O konkretach będzie można jednak mówić dopiero po 7 października, bo to do tego czasu każdy z komitetów wyborczych ma czas, na zgłoszenie swoich przedstawicieli do Państwowej Komisji Wyborczej.

W Radzyminie komitety wyborcze są wyjątkowo tajemnicze. Nikt oficjalnie nie chce nawet wymienić nazwisk osób ubiegających się o fotele radnych. Nie wiem, ile powstało właśnie "platform informacyjnych" w naszej gminie, ale tworzenie witryn, niezależnie, czy nazywają się one waszemiasto.pl, naszemiasto.pl czy zdechlpieslubkot.pl, których nikt nie zna, nie jest chyba najlepszym sposobem propagowania swojej osoby. Do tej pory ani do Kuriera Radzymińskiego ani do RPInfo nie zgłosiła się żadna (poza nielicznymi wyjątkami) z pełniących dotychczas funkcję publiczną osób. "Bo na wiosce" wszyscy przecież wiedzą. A na dodatek istnieje bogata tradycja propagowania się w... kosmosie, czyli gdzie indziej! Nie wiem, dlaczego gazety w Wołominie są lepsze od warszawskich, chociaż wydaje mi się, że są mniej łódzkie... podobnie jak te krakowskie. A co mają do lokalnych wyborów samorządowych w Radzyminie? Przecież to oczywiste! ... :-/

Mogę się założyć o kota sąsiada, jak mówi jeden z naszych redaktorów, że 90 procent mieszkańców nie ma najmniejszego pojęcia o kimkolwiek, kto do tej pory sprawował władzę w Radzyminie. I co najważniejsze te 90 procent nawet nie chce wiedzieć czegokolwiek na ten temat

Do napisania tego tekstu skłoniła mnie wypowiedź jednej z nowych kandydatek do Rady Miasta. Aby zarejestrować komitet wyborczy w gminie wielkości Radzymina należy zebrać pięć podpisów - wymóg formalny, który wydaje się łatwy do spełnienia. Jednak tak nie jest. "Nie interesuje mnie polityka - nie będę się wtrącała", "Nic nie podpiszę, bo to i tak niczego nie zmieni. Tej sitwy nic nie ruszy!", "Na taczkach ich wszystkich z urzędu trzeba wywieźć i kijami obić! Po co ci to, sąsiadko? To tylko strata czasu." - to jedynie wybrane przykłady odpowiedzi, jakie słyszała od współmieszkańców w najbliższym otoczeniu swojej posesji i jednocześnie swoim okręgu wyborczym.
Do tak kategorycznych ocen jesteśmy wszyscy skłonni nad wyraz szybko!

Podam inny przykład. Aneksja Krymu przez Rosję i Włodzimierza Putina wszystkich oburza. Agresja na okręg doniecki, konwoje z pomocą humanitarną, które takimi prawdopodobnie nie są i które nie są "sprawdzalne" nawet przez reprezentantów najważniejszych instytucji światowych, powodują "święte oburzenie". "Ochrona ludności pochodzenia rosyjskiego" przywołuje na usta w "dyskusjach o polityce" niemal wszystkim osobę Adolfa Hitlera i aneksję Czech dokonaną przez Niemców przed II-gą wojną światową. Wtedy chodziło o przemysł zbrojeniowy, a teraz?

Powszechnie jest przy każdej okazji krytykowane postępowanie zarówno instytucji europejskich, jak i przywódców krajów wiodących prym na naszym kontynencie. "I czym się skończy takie pozwalanie na wszystko? Ponownie dojdzie do wojny, bo wszyscy są nijacy i się boją!" - można przeważnie usłyszeć w finale wszystkich rozmów.
Chyba analogia jest widoczna aż za bardzo. Cytowane wypowiedzi świadczą jedynie o tym, ze jesteśmy takimi samymi "cieniasami" w sprawach lokalnych, jak przywódcy europejscy w sprawie ukraińskiej. "I do czego jedno i drugie doprowadzi?" I dlaczego analogii nie widzimy? "Cienias" to "cienias" i basta - tylko o kim mówimy?

Może na taką apatię wyborczą wpływa fakt, że dużo mieszkańców Radzymina zaczyna dopiero żyć w tym mieście. Gdy zaczną odbierać swoje dziecko ze szkoły o 19:30, może zauważą, że coś jest nie tak? Narzekanie, że brak oferty na spędzenie popołudnia i wolnego czasu w Radzyminie jest powszechne. Nie ma basenu - trzeba jechać do powiatowego Wołomina lub niepowiatowych Ząbek. Czy do znacznie mniejszego Nieporętu, w którym z pociechą na hamburgera nawet możemy pójść lub na obiad wcale nie w jedno miejsce.

Jacy mieszkańcy, takie władze i miasto - to powinniśmy zapamiętać, gdy ktoś zwróci się do nas o podpis, a my odpowiemy, żeby poszedł sobie w diabły, zanim nawet się przedstawi. Zamiast tej nowej osoby, która mogłaby coś dla nas zrobić, znajdą się z pewnością inne, których nawet nie będziemy mieli okazji poznać. A dziecko możemy przecież wozić do szkoły gdzie indziej, żeby nie ułatwiać sobie zbytnio życia.

Ja ze swojej strony mogę jedynie zaprosić kandydatów do kontaktu. Łamy Kuriera R., gazety naprawdę z Radzymina, która nie powstała jedynie na potrzeby wyborów, są dla mieszkańców Radzymina, co dowiodły ostatnie lata. I także dla tych, którzy w ich imieniu będą zarządzać miastem.

A jak się nie pojawią to co? Nic. Ale lepiej akurat tutaj nie będzie...