z cyklu • SPOŁECZEŃSTWO RODZICE BUNTUJCIE SIĘ! URZĘDNICY NIE MAJĄ PRAWA ZAMYKAĆ PRZEDSZKOLI (NR 33) 16.06.2014Bartosz Marczuk Na drzwiach placówki nr 1 w Radzyminie widnieje urocza informacja. W lipcu przedszkole czynne od 8 do 16. Później będzie jeszcze gorzej, przedszkole przestanie funkcjonować. Takie praktyki stosują placówki w całym kraju. To absurd. Zamykanie w wakacje publicznych przedszkoli nie ma żadnego uzasadnienia. Ani prawnego, ani zdroworozsądkowego. To oczywiste utrudnianie życia rodzinom, choć tyle mówi się o polityce rodzinnej. I trwa to sobie w najlepsze od lat. W tej sytuacji pozostaje bunt. Szanowni Rodzice! Powinniście u dyrektorów przedszkoli i w gminach domagać się normalnej pracy placówek opieki. Tak jak pracujecie Wy. Czyli przez 12 miesięcy w roku, w elastycznych godzinach, pasujących Wam, a nie paniom zatrudnionym w przedszkolach. Tym bardziej, że wykonują one swoje obowiązki maksymalnie 25 godzin w tygodniu, czyli pięć godzin dziennie. Nie muszą zatem gremialnie przebywać na urlopie przez dwa miesiące wakacji.
Opisywałem w ubiegłym tygodniu w Rzeczpospolitej przedszkolne zwyczaje wakacyjne. Podkreślmy słowo zwyczaje, bo nie jest to żadne prawo. "Placówka będzie czynna w lipcu krócej". "Przedszkole jest w sierpniu zamknięte". "Dyżurne placówki to...". Takimi komunikatami są właśnie raczeni rodzice. Co więcej dyrektorzy żądają od nich, by już teraz zadeklarowali, czy dzieci będą obecne w wakacje i z góry za to zapłacili.
Intencja jest jasna, choć absurdalna: chce się zniechęcić rodziców do przyprowadzania dzieci i jak najmniej pracować. Co w tym czasie mają z dziećmi robić rodzice? Nie wiadomo.
Ten absurd trwa w najlepsze. Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest to, że w przedszkolach - o czym nie wszyscy wiedzą - obowiązuje łapówka ze stanu wojennego, czyli Karta Nauczyciela. To cały zestaw nadzwyczajnych przywilejów, jakimi władza ludowa obdarzyła pedagogów, a których bronią oni jak niepodległości. To, że obowiązuje ona w przedszkolach jest o tyle absurdalne, że po pierwsze odpowiadają za nie wyłącznie samorządy, po drugie te przepisy nie obowiązują w przedszkolach niepublicznych i nikt nie słyszał, by w związku z tym jakość opieki czy kształcenia była tam na niższym poziomie. Często jest odwrotnie.
To typowy przykład żerowania jednej grupy zawodowej na milczącej większości.
Donald Tusk już dawno pożegnał się z reformatorskimi programami. Nie będzie też zmian w Karcie. Warto jednak buntować się przeciw barbarzyńskim zwyczajom przedszkoli. Przypominając równocześnie panu premierowi to, co napisał w programie PO w 2011 r.: "Dla wielu rodziców godziny otwarcia przedszkoli są trudne do pogodzenia z pracą zawodową. Bardzo dużo problemów sprawia również przerwa wakacyjna. W związku z tym wprowadzimy zapis prawny, który nałoży na przedszkola obowiązek funkcjonowania w godzinach od 6.00 do 18.00, dwanaście miesięcy w roku (podkreślenie oryginalne - red.)".
Mija trzeci rok od złożenia tej deklaracji i wciąż pozostaje ona na papierze. Jak wiele innych. W takim razie to Państwo powinni wprowadzić ją w życie. Naciskajcie, domagajcie się, buntujcie. Przecież nie chodzi tu o nic innego niż o to, "by żyło się lepiej".
Bartosz Marczuk, publicysta Rzeczpospolitej, mieszkaniec Radzymina
|