Idąc od przystanku autobusowego kierujemy się w stronę poczty, mijamy supermarket i po około 100 metrach skręcamy w lewo, w wąską, ciemną uliczkę. Dalej prosto, pomiędzy bloki i naszym oczom ukazują się tajemnicze drzwi, których metalowe wzmocnienia otwierają jakby ramiona, żeby nas powitać. Kilka schodków w dół i znajdujemy się w niewielkim pomieszczeniu, które zaskakuje kolorami i życiem w porównaniu z szarością zimowego jesiennego wieczoru. Gwar i śmiech, chipsy i słodycze, herbata i zimne napoje - kilkunastu najmłodszych mieszkańców Radzymina śmieje się i dokazuje ciesząc się wolnością czasami większą niż we własnych domach.
WIĘCEJ...