Przyjechałem do Radzymina ponad 11 lat temu. W Polsce szalał kryzys, tylko Warszawa dawała normalną pracę. Mam żonę z Radzymina, więc wybór był prosty i oczywisty. Na razie Radzymin, a pewnie potem Warszawa, jak się oswoję z nową rzeczywistością - tak sobie rozmawialiśmy...
Przyjechałem z Warmii, z Olsztyna, gdzie wszędzie było blisko, wszędzie było ładnie - czerwone dachy kamienic, stare kościoły, zieleń, woda... A tu droga przez Marki, przez Warszawę - nijakie domki, zakłady, hurtownie, w każdym rowie śmieci, szaro i ponuro i te cholerne półtorej godziny dojazdu do pracy. W dodatku niby oaza rekreacji - Zalew Zegrzyński - okazała się być śmietnikiem i wcale niefajnym miejscem. Wszystko pod górkę...
WIĘCEJ...