z cyklu • SPOŁECZEŃSTWO • WYWIAD KAŻDY CZŁOWIEK MA SWOJE POWOŁANIE... (NR 29) 10.02.2014rozmawia Marek Surzyn Zgodnie z tradycją i "mapą drogową na rok dwa czternaście" odwiedził mnie niedawno mój duszpasterz. Żaden faith coach czy inny soul manager, ale normalny polski proboszcz. By the way mówiąc pewnie już wiecie, że opiekuje się nami (nim i mną) ten sam minister. W przypadku ludzi związanych z kulturą jest to mocno teoretyczna opieka i właśnie z tego powodu cały ten medialny zamęt. Sorry, ale nie o tym będziemy dzisiaj rozmawiać, O.K.?
Kończąc z tą mainstreamową nowomową już na poważnie przedstawiam Państwu proboszcza parafii rzymskokatolickiej pod wezwaniem Matki Bożej Loretańskiej w Kuligowie księdza Roberta Kalisiaka. Marek Surzyn: Co to jest powołanie? Co spowodowało, że wybrał Ksiądz drogę duszpasterską?
ks. Robert Kalisiak: Każdy człowiek ma swoje powołanie. Dla jednych jest to życie w rodzinie, dla mnie Bóg wybrał inną drogę... Miałem niezwykłych Rodziców. Otaczali nas wielką miłością, swoim życiem uczyli miłości, która daje, a dla siebie niczego nie żąda. Spoglądałem na uśmiech i spracowane ręce Mamy, podziwiałem Tatę, który wracając z pracy zabierał z ulicy zziębniętych i biednych ludzi. Codzienność moich Rodziców należała do Boga i do nas. Rodzice byli dla nas żywą Ewangelią. Spracowany i zmęczony Tata modlił się nocą oparty o krzesło i często na nim zasypiał, wtedy podnosiliśmy go z kolan prosząc, żeby poszedł spać. A potem sami klękaliśmy i dziękowaliśmy Bogu za takich Rodziców. Właśnie w domu rozpoczęła się nasza droga ku Bogu, moja - w kapłaństwie, siostry Magdaleny - realizującej swoje powołanie w Zgromadzeniu Sióstr Loretanek i brata Marka, który założył rodzinę.
Jako młody człowiek wyobrażałem sobie, że pewnego dnia opuszczę dom, przyjaciół, rodzinne Marki i rozpocznę nową, nieznaną mi drogę. Nie myślałem wtedy jeszcze, że Bóg poprosi mnie o dar życia. Poszukując swojej drogi pojechałem do Rzymu. Przełomowym momentem było spotkanie z Ojcem Świętym. Jan Paweł II powiedział do mnie kilka słów. Nigdy ich nie zapomnę. Zrozumiałem wtedy, że Jezus chce, abym został kapłanem. Kapłaństwo stało się dla mnie powołaniem i miłością mojego życia. Odnalazłem wolę Boga wobec mojego życia i ją realizuję.
 | MS: Ujmuje mnie postawa Księdza wychodząca ludziom naprzeciw, bez podziałów i ocen. To doskonały sposób dotarcia do człowieka. Mam wrażenie, że wśród duchownych dominuje postawa pouczająca...
ks.RK: Pan Jezus nazwał nas wszystkich - księży i świeckich - uczniami. Wszyscy się uczymy i nikt z nas nie jest mistrzem. Tylko Jezus. A w chrześcijaństwie uczeń uczy ucznia. Zdarza się wśród osób starszych, naszych rodziców czy dziadków, także wśród duchownych, ton pouczający. Nie zawsze jest dla nas wygodny, często budzi sprzeciw. Czasem prawda czy rada płynąca z dobrego serca, irytuje. Staram się kochać ludzi i mówić do nich z miłością. Tak jak mnie nauczyli Rodzice, bo ludzie zasługują na miłość i na zrozumienie. Zawsze pragnąłem pomagać innym. Jestem dla moich parafian i dla wszystkich, którzy potrzebują wsparcia. Także dla tych, którzy szukają drogi do Boga i tych, którzy w swojej wierze potrzebują umocnienia.
"Bądź uosobieniem dobroci Boga. Niech dobroć przebija z Twojej twarzy
i z Twoich oczu, z Twojego uśmiechu i z Twojego pozdrowienia". Te słowa Matki Teresy z Kalkuty zamieściłem na swoim obrazku prymicyjnym wydanym na pamiątkę święceń kapłańskich i zapisałem na zawsze w sercu.
MS: Z jakimi problemami ludzkimi najczęściej się Ksiądz spotyka? Czy parafia w Kuligowie różni się od innych?
ks.RK: Nasza parafia z pewnością się wyróżnia, ponieważ mieszkają tutaj niezwykli ludzie. Są wyjątkowi, a brakuje im wiary w siebie. Wspaniałe dzieciaki nie wierzą w swoje zdolności. To niewielka społeczność, ludzie nie są zarozumiali i pyszni, a serdeczni i życzliwi. Jak wszędzie mają troski, problemy rodzinne, zabiegają o zdrowie czy chleb dla rodziny. Problemy natury duchowej przeplatają się z prozą życia, z niełatwą codziennością. Ale jest w moich parafianach duża radość życia, pogoda ducha i siła. Na co dzień obcujemy z piękną, niczym nieskażoną przyrodą. Tereny nad Bugiem to obszary chronione, zamieszkiwane przez wiele gatunków ptaków. Zdrowe powietrze i dobry klimat. To miejsce bliskie mojemu sercu.
MS: W mediach co chwilę słyszymy przepisy na to, co mamy mieć i gdzie być. Jak ma się odnaleźć przeciętny człowiek, skoro "wielbłądowi jest łatwiej przejść przez ucho igielne"?
ks.RK: Nie jest niczym niezwykłym, że producenci i handlowcy chcą sprzedać swój towar. Taki jest ich cel, dlatego nakręcają konsumpcję. Żeby na tym zyskać, wzmacniają w nas chęć posiadania, a nawet zazdrość. A zazdrość dzieli ludzi, czasem dzieli rodziny. Przeciwdziałać temu zjawisku - to jest zadanie dla Kościoła. Ewangelia przypomina o dobroci, o prawdzie, o przyjaźni z Bogiem i z ludźmi. To są największe wartości, większe od pieniędzy. Ma Pan rację, że trzeba o tym przypominać. I trzeba swoim życiem o tym świadczyć.
MS: Papież Franciszek kojarzy się wielu osobom ze św. Franciszkiem z Asyżu, który mówił o zwierzętach "bracia mniejsi". Czy nie uważa Ksiądz, że nasz stosunek do zwierząt świadczy o nas i przekłada się często na stosunek do ludzi?
ks.RK: Święty Franciszek kochał zwierzęta i przyrodę, bo stworzył nas ten sam dobry Bóg. Mamy głosić Ewangelię wszelkiemu stworzeniu, a więc także zwierzętom. Nie jesteśmy oderwani od miejsc, w których żyjemy... Głosimy Dobrą Nowinę, kiedy dokarmiamy ptaki, zwierzęta domowe i leśne. Niestety wciąż zdarzają się przypadki nieludzkiego, czyli niechrześcijańskiego traktowania zwierząt, zwłaszcza psów. A budę trzeba ocieplić na zimę, psy częściej karmić i poić. Znalezionego przy drodze psa oddać pod opiekę schroniska czy odpowiedniej fundacji działającej na rzecz zwierząt, a jeśli to możliwe, przygarnąć. Zachować się po ludzku wobec zwierząt.
 | MS: Koncertując przez kilka dekad poznawałem ludzi różnych wierzeń i kultur. W prywatnych rozmowach wielokrotnie słyszałem opinię, że Polacy nie żyją zgodnie z zasadami wiary. Oprócz wskazywania pospolitych grzechów zwracano uwagę na kult Maryi i Jana Pawła II jako niezgodnych ze słowem Biblii. Jakby Ksiądz odpowiedział na takie zarzuty?
ks.RK: Jan Paweł II przypomniał, że Kościół klęka przed tym, co piękne i święte w innych religiach i kulturach. Dostrzega tam cześć prawdy, ziarna prawdy, a u siebie całość prawdy. Przypominajmy, z jakim szacunkiem byli zaproszeni na pielgrzymki Jana Pawła II przedstawiciele innych religii i wyznań. Siedzieli zawsze z przodu, podczas gdy my katolicy, staliśmy z tyłu. Szanujemy inne wyznania i nie próbujemy ich poprawiać. Powinniśmy się wzajemnie szanować, a nie krytykować i na siłę ulepszać. Zdarza się, że krytykuje się nasz szacunek do świętych. Piękny przykład odmiennego postępowania możemy spotkać we wspólnocie ekumenicznej w Taize, gdzie katolików prosi się: "opowiedzcie nam o Maryi, za co wy i wyznawcy prawosławia najbardziej ją szanujecie". Zamiast krytykować naszą wiarę, dobrze jest dostrzec w niej prawdziwe skarby. Nie wolno nam zamykać się na tych, którzy nie podzielają naszej wiary. A najważniejsze jest kochać Boga i bliźniego...
MS: Na koniec trochę kontrowersyjne pytanie - belgijski kardynał Mercier (psycholog, teolog, doktor honoris causa Uniwersytetu Jagiellońskiego) napisał, że katolik może wierzyć w reinkarnację nie popełniając grzechu. Co Ksiądz o tym sądzi?
ks.RK: Nie znam teorii kardynała Mercier, jestem zwykłym księdzem, nie naukowcem. Wiem, co Kościół głosi w katechizmie, swoim oficjalnym nauczaniu i to traktuję jako kierunkowskaz. Wiara w reinkarnację wyraża pragnienie, żeby ci, których kochamy, nie umierali. Ta wiara jest w chrześcijaństwie wyrażona w przekonaniu, że człowiek ma duszę nieśmiertelną i zostanie przez Boga wskrzeszony na końcu czasów. Nie przyjmuję tezy, że moi nieżyjący już Rodzice mogą być potem bakterią grypy, szczurem wodnym, czy nutrią. Wierzę, że Bóg kocha duszę i ciało Rodziców i nie chce, żeby po śmierci byli kimś innym, niż człowiekiem...
MS: Dziękuję Księdzu za rozmowę i szczęść Boże.
Zdjęcia z archiwum ks. Roberta Kalisiaka |